Tercjarz nr 4/2021
31 marca 2021
W jaki sposób
przeżywać Eucharystię
Święty Franciszek w swojej duchowości, którą przekazał wszystkim tym, którzy zachwycili się jego sposobem życia, wielki akcent kładł na kult Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie, a w sposób szczególny na tajemnicę Mszy świętej. Sam Seraficki Ojciec nigdy nie przyjął święceń prezbiteratu, twierdząc, że jest niegodny tak wielkiego zaszczytu, sam za to kładł wielki akcent na kult Boga ukrytego pod postaciami Chleba i Wina. Na początku „Napomnień” możemy przeczytać:
„Dlatego: Synowie ludzcy, dokąd będziecie twardego serca? (Ps 4,3). Dlaczego nie poznajecie prawdy i nie wierzycie w Syna Bożego? (por. J 9,35). Oto uniża się co dzień (por. Flp 2,8) jak wtedy, gdy z tronu królewskiego (por. Mdr 18,15) zstąpił do łona Dziewicy. Codziennie przychodzi do nas w pokornej postaci. Co dzień zstępuje z łona Ojca na ołtarz w rękach kapłana. I jak ukazał się świętym apostołom w rzeczywistym ciele, tak i teraz ukazuje się nam w świętym Chlebie. I jak oni swoim wzrokiem cielesnym widzieli tylko Jego Ciało, lecz wierzyli, że jest Bogiem, ponieważ oglądali Go oczyma ducha, tak i my, widząc chleb i wino oczyma cielesnymi, starajmy się dostrzegać i wierzmy mocno, że jest to jego żywe i prawdziwe Najświętsze Ciało i Krew. I w taki sposób Pan jest zawsze ze swymi wiernymi, jak sam mówi: Oto Ja jestem z wami aż do skończenia świata (por. Mt 28,20)”. W tekście tym widzimy ogromną wiarę w tę Wielką Tajemnicę św. Franciszka. Dlatego też pierwszą odpowiedzią na pytanie, w jaki sposób przeżywać Eucharystię, jest odpowiedź bardzo konkretna: z wiarą. Bez wiary w prawdziwą obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie, bez wiary, że On sam przychodzi podczas każdej Eucharystii, nie przeżyjemy jej w sposób godny, jeżeli nie uwierzymy w wielki cud, jaki dokonuje się na ołtarzu. Każda Msza święta bez wiary będzie dla nas tylko nudnym teatrem pełnym pustych i nic nieznaczących gestów. Wiara była tym, co ożywiało Franciszkowe spotkanie z Bogiem poprzez Mszę świętą, dlatego też jako jego duchowe dzieci, ale też i bracia i siostry, winniśmy uczyć się od niego takiego patrzenia na ten Dar i Tajemnicę. Myślę, że może w tym pomóc kilka praktycznych wskazówek, które pomogą nam pogłębić, rozbudzić i umocnić tę naszą wiarę, która czasami jest „skromna”.
Podczas każdej Mszy świętej mamy do czynienia z Królestwem Niebieskim, które nadchodzi, a przez Komunię świętą łączymy się z mieszkańcami Nieba. Eucharystia jest, zgodnie ze słowami św. Jana Pawła II, szczytem i źródłem życia chrześcijańskiego dla każdego człowieka, niezależnie od jego powołania i stanu: czy jest księdzem, czy osobą konsekrowaną, czy żyje samotnie, czy w małżeństwie, w każdym przypadku Eucharystia jest pomocą w dalszej drodze do Boga.
Każdy chrześcijanin jest powołany do świętości i każdy jest powołany do bycia mistykiem, gdyż za tym ostatnim nie kryją się przede wszystkim doświadczenia nadnaturalne, jak lewitacja, ekstaza czy bilokacja, lecz osobista pogłębiona relacja ze Stwórcą i Zbawicielem. Przychodząc na Mszę św., faktycznie wkraczamy w sferę sacrum, sferę, która nie należy już do świata doczesnego, tego, który nas otacza, ze wszystkimi naszymi troskami i zmartwieniami, a także sukcesami. Stąd w kościołach w przedsionku jest umieszczana woda święcona, a my czynimy znak krzyża, odrywając się poniekąd od codzienności. Z przedsionka kościoła wchodzimy dalej, przed ołtarz, w świat, gdzie liczy się nasza osobista relacja Bóg – ja. Im bardziej jesteśmy otwarci na pogłębienie tej więzi z Panem Jezusem, tym więcej łask jesteśmy w stanie przyjąć. Tylko na czym polega owo przygotowanie?
Ojcowie Kościoła, Doktorzy Kościoła, mistycy podkreślają rolę skupienia oraz ciszy. Trzeba słyszeć to, co do nas jest mówione, trzeba słuchać. Nie można słuchać, będąc myślami gdzieś daleko, myśląc o tym, że trzeba już wyjść z kościoła i załatwiać różne sprawy. Cisza jest takim naczyniem, które może wypełnić sobą Pan Jezus. Skupienie na Słowie Bożym, na homilii, na przeżyciu tajemnicy Śmierci i Zmartwychwstania Pana Jezusa pomaga w pełnym uczestnictwie w życiu Kościoła. Mało ostatnio kładzie się akcent na fakt, iż we Mszy św. przeżywamy te same zbawcze wydarzenia z życia Syna Bożego, które miały miejsce 2000 lat temu. W sposób bezkrwawy, jak przypomina Sobór Trydencki, dokonuje się ta sama ofiara, co na krzyżu. Mimo upływu czasu mamy możliwość uczestnictwa w niej, ponieważ Pan Jezus umarł na krzyżu za każdego i każdą z nas, niezależnie od czasu i przestrzeni, dlatego mówimy, że Ofiara Krzyżowa jest ponadczasowa.
Przy wielu ważnych okazjach, jak choćby koncert czy spektakl, lubimy być chwilę wcześniej. Po pierwsze, żeby nic ważnego nam nie umknęło, a po drugie, żeby nie przeszkadzać innym, wchodząc na ostatnią chwilę. Dlaczego msza ma być wyjątkiem? Poza tym chwila wyciszenia i pozbierania myśli może być kluczowa dla przeżycia całości. Przychodźmy do kościoła wcześniej. Na ile wcześniej, to już nasza indywidualna decyzja. Można 5 minut, ale można i 30. Zresztą dotyczy to także momentu wyjścia po skończonej liturgii. Trudno nam sobie wyobrazić sytuację, w której na oficjalne przyjęcie naszych dobrych znajomych przychodzimy spóźnieni, albo w połowie wychodzimy. A przecież tu jest coś znacznie ważniejszego. To także będziemy się starali lepiej zrozumieć. Oczywiście, sytuacje awaryjne zawsze mogą się przytrafić – drobny wypadek, niespodziewane spotkanie itd. Jednak wchodzenie na Mszę świętą po jej rozpoczęciu, a także wychodzenie przed zakończeniem musi spowodować zapalenie się naszej osobistej czerwonej lampki, naszego własnego systemu ostrzegawczego – “coś jest nie tak”. Mówiąc wprost, jeżeli wpadasz do kościoła „na ostatnią chwilę”, to szanse skupienia się drastycznie szybują w dół. Czas pojawienia się nie jest regulowany Kościelnymi dekretami, ale naszą psychologią. Mówi nam ona, że im spokojniej podejdziemy do jakiegoś zadania, to tym lepsze osiągniemy rezultaty w osiągnięciu celów.
Wiara w to, że Bóg może wszystko, zatem może także i nas usposobić do dobrego bez naszego wysiłku, jest niechrześcijańska, ponieważ chrześcijaństwo zawsze zakłada wysiłek ze strony człowieka. Nie jesteśmy marionetkami w rękach Stwórcy, lecz stworzeniami, które powołał do istnienia ze swojej Miłości, dając nam także wolną wolę. Oczywiście, nie mamy w tym żadnej zasługi, bo darmo otrzymaliśmy łaskę przez Jezusa Chrystusa. Ale ten fakt nie zwalnia nas z wysiłku na rzecz budowania więzi z Bogiem. Jeśli Pan daje łaskę, iż napełnia Sobą człowieka, nawet gdy ten nic nie czuje, nadal trwa współpraca ze Stwórcą, polegająca na chęci otworzenia się na Pana Boga, na zaufaniu Mu i na poproszeniu o pomoc. Wielcy święci, mistycy trudzili się o łaskę Bożą, walczyli o nią. Właściwie trzeba byłoby dodać, iż nie walczyli o łaskę, aby ją „wysłużyć”, lecz walczyli ze sobą i z własnymi słabościami, z ospałością, z lenistwem duchowym. Bo wiara w to, iż nic nie muszę robić, aby napełniać się miłością Boga, jest myśleniem magicznym, podszytym pychą.
W czasie świętej liturgii Bóg mówi do nas, dlatego wytęż słuch i posłuchaj, co ma Ci do powiedzenia Bóg. Nie, nie będzie mistycznych wzlotów i głosów z nieba. Nie będzie szumu anielskich skrzydeł i powiewu Ducha Świętego, który łatwo pomylić z intensywnym w lecie nawiewem ze ściany. Będą czytania mszalne, bardzo ważne i bardzo łatwe do przeoczenia. Na ogół składają się one z fragmentu Starego Testamentu, psalmu responsoryjnego (od łacińskiego respondeo – odpowiadać), fragmentu listów św. Pawła i Ewangelii. Wsłuchaj się w nie i przemyśl. Postaw się w sytuacji ludzi, którzy zostali w nich opisani. Znajdź jedno zdanie, które zatrzymasz po wyjściu z kościoła i które towarzyszyć Ci będzie przez cały tydzień.
Chcesz więcej? Tym lepiej! Poszukaj jednego czytania w Biblii i zobacz, co było dalej (koniecznie zwróć uwagę na przypisy pod tekstem). Następnie porównaj fragment z Ewangelii z podobnym u innego ewangelisty. Sprawdź na koniec, co mądrzy ludzie napisali we wstępie do danej księgi w twoim wydaniu Pisma Świętego. Efekty przyjdą szybciej, niż sądzisz. Zapewne zdarza ci się na wezwaniu „Oto Słowo Pańskie”, uświadomić sobie, że nie masz pojęcia, o czym była Ewangelia. Da się tego uniknąć. Wystarczy w domu przeczytać czytania na dany dzień. Są powszechnie dostępne w sieci, z możliwością bezpłatnej mailowej prenumeraty. Można nabyć wersję drukowaną na każdy miesiąc. Można w końcu zaopatrzyć się w mszalik, w którym są wszystkie czytania na cały rok, a dodatkowo teksty modlitw mszalnych.
Eucharystia jest ofiarą. Św. Jan Maria Vianney, tercjarz franciszkański, napisał: „Nie ma nic większego ponad Eucharystię. Zbierzcie z całego świata wszystkie dobre uczynki i postawcie je na jednej szali, a na drugiej umieśćcie jedną dobrze przyjętą Komunię świętą, a okaże się, że tamte są jak ziarnko kurzu wobec wielkiej góry […] Nawet męczeństwa nie da się porównać z Mszą świętą – jest ono bowiem ofiarą, jaką człowiek składa Bogu ze swego życia, a Msza święta jest ofiarą, jaką Bóg złożył z samego siebie człowiekowi, przelewając za niego krew”.
W każdej ofierze eucharystycznej dokonuje się na nowo cud przeistoczenia, przemiany chleba i wina. Chleb i wino wymagają obumierania. Żeby otrzymać chleb, należy wrzucić ziarno w ziemię i pozwolić, aby obumarło: „Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12,24). Żeby otrzymać wino, należy wycisnąć sok z winogron i poddać go procesowi fermentacji. Poprzez obumieranie powstaje życie. Cała ziemska egzystencja Jezusa była wydawaniem Jego życia dla nas. Męka i śmierć były dopełnieniem tego wydania. Życie Jezusa zostało przełamane jak chleb i wylane jak krew, byśmy mogli żyć.
Aby owocnie przeżywać Eucharystię, wskazana jest postawa ofiary, obumierania sobie, życia perspektywą łamanego chleba. Dzisiaj słowo ofiara ma negatywny wydźwięk. Kojarzy się je z niezaradnością, słabością charakteru, czy wręcz z kozłem ofiarnym. Takie rozumienie nie ma nic wspólnego z ofiarą w sensie religijnym, gdzie oznacza ona umieszczenie określonego ziemskiego przedmiotu w sferze sacrum, czyli oddanie go Bogu.
Prawdziwa ofiara wyraża się w działaniu, służbie, miłości. Dokonuje się w sposób wolny, świadomy. Ofiara Jezusa, Jego śmierć była konsekwencją miłości świadomej, bezwarunkowej i do końca (por. J 13,1). Taki wymiar powinna mieć nasza ofiara. Nie chodzi w niej o wypełnianie obowiązku, pewnych świadczeń, aby Bóg był zadowolony, ale o praktykowanie miłości do Boga, bliźnich i siebie samego.
Na Mszę świętą przynieś dary – na pewno pamiętasz ten fragment, kiedy kapłan wypowiada słowa: „Módlcie się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący”. A teraz pomyśl, co by się stało, gdyby potraktować te słowa dosłownie i przynieść na Mszę swoją ofiarę?
Jesteś chory, dowiedziałeś się o nieszczęśliwym wypadku swojego przyjaciela, masz problemy ze swoimi dziećmi, trudno dogadać ci się z sąsiadem. Przyszły dobre wyniki od lekarza, pogodziłaś się z dawno pokłóconą przyjaciółką, znajomi zrobili ci miłą niespodziankę i odwiedzili cię? Jego naprawdę interesują wszystkie nasze codzienne wzloty i upadki, smutki i radości. Bliscy, dalecy, wrogowie i przyjaciele. Przynieś to wszystko i połóż na ołtarzu. To jest twój dar.
W czasie mszy są momenty ciszy, krótkie przerwy, w których można użyć w myślach różnych modlitewnych zwrotów: akt pokuty, wezwanie „módlmy się”, ofiarowanie, przeistoczenie, przed i po komunii. Mogą to być zawsze te same, nasze osobiste wezwania, które tworząc pewien rytuał, osadzają nas w liturgii i przywołują, by być „tu teraz”.
Używaj w czasie Mszy świętej również głosu. To bardzo pomaga. Zwłaszcza, że w czasie mszy nie jest najważniejsze skupienie, ale zaangażowane uczestnictwo. Świadome używanie głosu sprawia, że myśl chętniej podąża za słowami. Kiedy coś dzieje się tylko w naszej głowie i nie dajemy temu wyrazu w gestach lub słowach, to nawet trudno mówić o uczestnictwie. A poza tym, „kto śpiewa, ten dwa razy się modli”.
Idź do komunii. Jeśli jesteśmy na uroczystym przyjęciu, to zazwyczaj tylko z jednego powodu nie bierzemy nic do ust – kiedy jesteśmy chorzy. Rzadko kiedy wspominamy takie przyjęcia, jako udane. Może to dobra analogia? Tym bardziej, że na tę chorobę jest skuteczne lekarstwo.
Można też przyjrzeć się swojemu ubiorowi. Myślałem kiedyś o plakacie z postacią na pięknej słonecznej plaży ubraną w kożuch, grube buty i wełnianą czapkę. Chyba każdy odczuje niewłaściwość takiego stroju w takim miejscu. Podobnie jest z liturgią. Wymaga ona „jakiegoś” podkreślenia także w naszym stroju. Wszyscy znamy opowieści, jak to kiedyś bywało na wsiach, gdy ludzie szli do kościoła boso i dopiero przed samym wejściem zakładali buty. Nie zamierzam nikogo namawiać na “kościółkowe” buty czy “kościółkowy” garnitur, ale jednak warto się zastanowić nad swoim wyborem. Ciekawą wskazówką jest strój służby liturgicznej. Przecież nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach nie odprawia się Mszy bez jakiegoś podkreślenia wyjątkowości tej celebracji. Wyobraźmy sobie jeszcze parę młodą przychodzącą na swoją uroczystość w starych dresach – przecież to „nie do pomyślenia”. A do pomyślenia jest nasz niedbały czy niewłaściwy strój?
Na koniec warto dodać, iż zaufanie Bogu polega na tym, iż On sam będzie działał w naszym życiu, w każdej naszej trosce. Wystarczy, abyśmy Mu uwierzyli i oddali to. To, co dla większości ostatnio jest niewyobrażalne, to chęć Stwórcy do zajmowania się naszymi „przyziemnymi” sprawami. A przecież Pan Jezus chodził po świecie, stał się człowiekiem, więc zna to wszystko, co się nam przydarza. Dlatego na Mszy świętej powinniśmy być jak Maria, która siedziała u stóp Jezusa, słuchając tego, co ma nam do powiedzenia, w obecności z Bogiem. Starajmy się zawalczyć o wyciszenie, prośmy Ducha Świętego o pomoc. Miejmy odwagę i chciejmy przeżyć Eucharystię tak, abyśmy potem z Nim w sercu mogli promieniować na zewnątrz. Bez Miłości nie da się okazywać miłości innym. Zwróćmy uwagę na nasze uczestnictwo we Mszy świętej, aby przestroga św. Franciszka nie stała się naszym udziałem: „O ileż bardziej zasługuje na większe i gorsze kary ten, kto by Syna Bożego podeptał i zbezcześcił Krew Przymierza, przez którą został uświęcony i Ducha łaski zelżył (por. Hbr 10,29). Człowiek bowiem gardzi, bezcześci i depcze Baranka Bożego, gdy, jak mówi Apostoł, nie rozróżniając (1Kor 11,29) i nie odróżniając świętego Chleba Chrystusowego od innych pokarmów lub rzeczy albo spożywa niegodny, albo także, chociaż byłby godny, spożywa na próżno i niegodnie, ponieważ Pan mówi przez proroka: Przeklęty człowiek, który spełnia dzieło Boże zdradliwie (por. Jr 48,10). A kapłanów, którzy nie chcą wziąć sobie tego naprawdę do serca, potępia mówiąc: Przeklinać będą wasze błogosławieństwa (Ml 2,2)”.
ks. Marcin Sobiech OFS
KALENDARZ LITURGICZNY
ŚWIĘTE TRIDUUM PASCHALNE
01.04 – WIELKI CZWARTEK – MSZA WIECZERZY PAŃSKIEJ
02.04 – WIELKI PIĄTEK MĘKI PAŃSKIEJ
03.04 – WIELKA SOBOTA
OKRES WIELKANOCNY
04.04 – UROCZYSTOŚĆ ZMARTWYCHWSTANIA PAŃSKIEGO
11.04 – NIEDZIELA MIŁOSIERDZIA BOŻEGO (Biała)
23.04 – UROCZYSTOŚĆ ŚW. WOJCIECHA, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski
24.04 – Wspomnienie obowiązkowe św. Fidelisa z Sigmaringen, kapłana i męczennika
25.04 – Niedziela Dobrego Pasterza
29.04 – Święto św. Katarzyny ze Sieny, dziewicy i doktora Kościoła, patronki Europy
Intencja modlitwy obowiązująca wspólnotę w 2021 roku:
O nowe powołania do FZŚ, błogosławieństwo Boże dla wspólnoty
miejscowej FZŚ oraz wspólnoty Krzyża Świętego Gdańsk-Chełm
W czwartki o godz. 17.30 nabożeństwo ku czci św. Franciszka,
poprzedzone modlitwą Różańcową
W piątki o godz. 17.30 – modlitwa Różańcowa lub nabożeństwo,
po wieczornej Mszy św. – Nieszpory
15.04 – Spotkanie rady miejscowej wspólnoty FZŚ po Mszy św. wieczornej, ok. 18.30
Tercjarz – miesięcznik Franciszkańskiego Zakonu Świeckich w Brodnicy.
Redakcja: s. Bożenna Chełkowska;
Materiały pomocnicze: Konferencje do formacji ciągłej na 2020 rok
„Eucharystia – człowiek mocny Chrystusem”
Opieka merytoryczna: O. Sylwester Brzeziński OFM.
Adres: Klasztor Franciszkanów, ul. Sądowa 5a,
87 – 300 BRODNICA,
tel. (+48) 787 995 261
Adres strony: www.fzsbrodnica.franciszkanie.net